Francuska mozaika. Opowieści o życiu studenckim we Francji: Karina Rejs-Soucane
Dzisiaj francuską mozaikę układa z nami pani Karina Rejs-Soucane, absolwentka studiów inżynierskich na Politechnice Łódzkiej (IFE), na kierunku Biomedical Engineering i studiów magisterskich na Politechnice Łódzkiej (IFE), na kierunku Management and Production Engineering, stypendystka Fundacji Politechniki Łódzkiej dla najbardziej uzdolnionych studentów, stypendystka programu Erasmus+ (University of Applied Sciences Upper Austria w Linz, kierunek Biomedizintechnik oraz IN&MA w Châlons-en-Champagne, kierunek: Management and Production Engineering) oraz stypendystka stypendium JM Rektora Politechniki Łódzkiej za osiągnięcia w nauce.
Karina opowiada swoją historię studencką z okresu rocznego pobytu we Francji i studiów na IN&MA w Châlons-en-Champagne:
- Czego najbardziej się bałaś?
Wyjechałam do Francji na ostatni rok studiów magisterskich. Ponadto podjęłam staż we francuskiej firmie produkcyjnej. Pisałam pracę dyplomową oraz byłam liderką francusko-niemieckiego projektu logistycznego w zakładzie Mannesmann. Wymagało to nie lada samodyscypliny i zaangażowania. Zatem towarzyszyło temu wiele wątpliwości czy sprostam wszystkim oczekiwaniom.
- Jaka była Twoja ulubiona podróż?
Do jednej z niezapomnianych wycieczek mogę zaliczyć tę do Bordeaux. Na każdym kroku czułam tam ducha Francji XIX wieku. Humor dopisywał mi od samego początku i to nie tylko za sprawą lokalnych trunków. Miasteczko studenckie i staromodne zarazem, tętniące życiem w weekendy, pełne spokoju w miejskich parkach.
- Jakie było Twoje ulubione miejsce?
Moim ulubionym miejscem stało się Épernay. Zakochałam się w tej niewielkiej, francuskiej miejscowości od pierwszego wejrzenia. Niewielkie uliczki płynące szampanem i historią, pamiętające uczty napoleońskie, a od lipca 2020 roku również moje „oui”, które powiedziałam tam mojemu obecnemu mężowi.
- Czy żałujesz, że czegoś nie zrobiłaś? Czego?
Choć za wzorem Édith Piaf, chciałabym zaśpiewać „ … je ne regrette rien…”, to niestety nieco żałuję, że nie udało mi się zwiedzić więcej pięknych zakątków Francji. Plany podróżnicze pokrzyżowała pandemia. Jednak wierzę, że wszystko przede mną.
- Co uważasz za swoje największe osiągnięcie?
Sądzę, że moim największym osiągnięciem było przyswojenie języka francuskiego w ciągu dziewięciu miesięcy na tyle by móc swobodnie komunikować się w środowisku zawodowym oraz akademickim. Wyjeżdżając do Francji z dużą rezerwą podchodziłam do mojej znajomości tego romańskiego języka. Dzięki obcowaniu z francuskim na co dzień, wróciłam do Polski pewniejsza swoich umiejętności lingwistycznych.
- Wymień jedną różnicę miedzy uczelnią polską a francuską.
Wydaje mi się, że jedną z różnic jest choćby przerwa obiadowa. We Francji sacrum południowego posiłku respektowane jest zarówno w pracy, jak i na uczelni. To wiążę się z tym, że istnieje przerwa między porannymi i popołudniowymi zajęciami. Zajęcia kończą się zatem później, ale można liczyć na odpoczynek między wykładami.
- Z którą postacią francuskiej kultury lub nauki się identyfikujesz?
Od dziecka była i jest to Maria Skłodowska Curie. Pamiętam jak będąc dziesięcioletnią dziewczynką, czytałam jej biografię i po prostu chciałam być jak ona. W kolejnych latach edukacji zbliżałam się do niej jeszcze bardziej, realizując projekty naukowo-badawcze z dziedziny inżynierii biomedycznej w Polsce i Austrii. Podobnie jak noblistka, uwielbiam uczyć się języków obcych. Sądzę, że łączy nas również zamiłowanie do nieustannego rozwoju.
- Jakie jest Twoje ulubione francuskie danie?
Jest to zupa cebulowa, popularna szczególnie w Paryżu. Sprawdza się jako danie jesienno-zimowe. Francuzi nie gustują w zupach, w przeciwieństwie do nas – Polaków. Stąd też jedząc zupę cebulową we Francji, czułam namiastkę ojczyzny.
- Czy masz ulubione słowo albo wyrażenie w języku francuskim? Jakie?
Jest to niewątpliwie „ça passe ou ça casse” („wóz albo przewóz”). Powiedzenie to towarzyszyło mi niejednokrotnie na uczelni lub stażu. Pamiętam jak często powtarzałam je sobie w myślach kiedy miałam wygłosić jakąś prezentację lub podjąć strategiczną decyzję w firmie.
- Jakiego słowa nadużywają Francuzi?
Na podium znajdują się na pewno „alors”, „d’accord”, „du coup”. Ranking oczywiście jest bardzo subiektywny.
- Jaki jest Twój ulubiony francuski film?
Bez dwóch zdań jest to francuski film „Bienvenue chez les Ch'tis”. Komedia ta zafundowała mi cały wachlarz emocji – od śmiechu, zdziwienia, po wzruszenie w jednej ze scen z legendarnym utworem „I just Called to Say I Love You”. Jako że zawsze pasjonowały mnie różnice kulturowe i językowe, film ten był dla mnie niekwestionowaną gratką.
- Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz, co by to było?
Na pewno postawiłabym na mniej formalną postawę w firmie, gdzie odbywałam staż. Trzeba pamiętać o tym, że z Francuzami o biznesie najlepiej rozmawia się przy kawie, a więc kawy pije się dużo. Na początku nieświadoma tej niepisanej reguły, często pomijałam ten rytuał, pozbawiając się tym samym inspirujących rozmów z kolegami z pracy.
- Najbardziej niepotrzebna rzecz, jaką ze sobą zabrałaś?
Kurtki zimowe i kozaki. Ani razu ich nie założyłam, gdyż zima we Francji przypominała naszą polską jesień.
- Twoja najcenniejsza pamiątka.
Jest to książka, którą podarowała mi moja nieoceniona pani profesor Clarisse po obronie pracy magisterskiej we Francji. Od tej książki cała moja domowa biblioteka pachnie Francją…
- Jak podsumujesz swój pobyt jednym słowem?
Spełnienie.
Commentaires
Vous devez être connecté pour laisser un commentaire. Connectez-vous.